Strony

5.14.2015

Efekty gitarowe na NAMM 2015. Część 6 (JHS, Walrus, Wampler, Earthquaker)

Bardzo przepraszam, że nie postowałem tak długo. Tyrka na etacie mocno mnie uziemiła i nie miałem czasu na zwierzenia dotyczące marzeń o kolejnych gitarowych zabawkach.


Dlatego nawiązuję do ostatniego cyklu o NAMM, ale z dodaniem czegoś od siebie. Czyli moi faworyci ze świata efektów na Winter NAMM 2015 (Piszę Winter 2015, bo w wakacje już się zbliża Summer NAMM, więc należy rozgraniczyć). Zapraszam do poczytania i oglądania.

Ten post będzie bardziej osobisty, a to dlatego, że dziś będę opisywał stoiska moich ulubionych producentów efektów (Teraz właśnie roszę łzy tęsknoty, oglądam zdjęcia, ryczę w rękaw i chcę tam wrócić...).

Pedalboard Walrus Audio. Piękny.
Na początek – dygresja. Efekty gitarowe to taka moja lekka obsesja. Lubię nie tylko na nich grać, ale i o nich czytać, oglądać filmiki, sprawdzać w sklepach, itp.  Nawet mam swoją tabelkę, na której notuję sobie jaki efekt przewinął mi się pod nogami. Tabelka mi mówi, że było ich już dość sporo.

Przed każdym zakupem sprawdzałem informacje dostępne w internecie na temat mojego obiektu pożądania.  Czytałem informacje na forum, oglądałem demo na youtube. Wiedziałem co kupuję.

Brzmienie i jakość produktów są najważniejszymi kryteriami wyboru, ale istotnym stało się dla mnie też od kogo kupuję. Czy jest to jakaś firma z Chin kopiująca schematy innych producentów, czy konkretni ludzie, którzy wkładają całe serce w poszukiwania nowych rozwiązań, albo ulepszanie starych konstrukcji (Wolę tych drugich :).  Wygląd, dbałość o szczegóły i sposób komunikacji z nami, klientami, ale przede wszystkim pasjonatami i muzykami, stanowią dla mnie ważny element całego doświadczenia.

Z tych głównie względów mam swoje ulubione marki, których rozwój obserwuję od lat i których ekipy wydają mi się po prostu równymi kolesiami. Fajnie byłoby z nimi sobie pograć i pogadać o sprzęcie.

Żeby nie być gołosłownym podeprę opinie historiami z mojego bujnego życia :). Pierwsze stoisko z efektami jakie sprawdzałem na NAMM 2015 należało do pewnego producenta z pewnego azjatyckiego kraju. Na stoisku były dwa pedalboardy z efektami oraz jeden wzmacniaczy (wydaje mi się że Line 6). Oczywiście od razu usadowiłem się na krzesełku z wielką chęcią przetestowania sprzętu. Jedna z hostess podeszła do mnie i zapytała czy chcę sprawdzić „sound”. Of course! Podała mi gitarę. Pani niestety nie wiedziała jak włączyć wzmak, jak już włączyłem, to nie chciał grać. Musieliśmy pokombinować trochę z kablami, zasilaniem, itp. W końcu udało mi się uruchomić graty. Pani nie znała różnicy między delayem i chorusem. Załamka. Mimo iż nie brzmiało to źle, nie zostawiłbym u nich ani grosza.

Całe szczęście nieopodal znajdowało się stoisko Walrus Audio. Na tę firmę trafiłem zupełnie przypadkiem po tym jak szukałem w necie jakiegoś loopera. Ich Walrus Transit do dziś jest wg mnie najpiękniejszym tego typu efektem :). Chłopaki dbają bardzo o wizualną stronę swoich kostek. Poza tym brzmią one kapitalnie. Iron Horse jest świetny na basie i na gitarze. Ich były pracownik, Brady stworzył świetną serię na youtube „Coffeea and Riffs". Nawiązując do poprzedniego wątku, na tym stoisku każdy wiedział jakie produkty są w ofercie. Każdy wiedział jak grać i włączyć graty :) Magia.
Stoisko Walrus Audio. Po prawej - Colt, właściciel firmy.


Następni w kolejce byli JHS Pedals. Josh Scott wraz ze swoją ekipą robi naprawdę kapitalne produkty. Pisałem już wcześniej, że wg mnie nie ma lepszego overdriva niż ich Morning Glory. Kocham. W Południowej Ameryce nawet go podrabiają (na tyle wiernie, że podobno podróby trafiają do JHS do naprawy).


Stoisko JHS Pedals. Po prawej vintage Silvertone, a nad nim plakat Twin Twelve.


Linia efektów Wampler
W boutiqowych firmach podoba mi się to, że wkładają mnóstwo serca (i kasy) w swoją pracę. Godziny spędzone ze starymi wzmakami, takimi jak Supro czy Silvertone, by rozkminić ich brzmienie i wpakować je w formę kostki zaowocowały efektami jak Superbolt, czy Twin Twelve. Oba znakomite. Josh to gość, który zaczynał jako muzyk sesyjny. Ogarnął zatem już trochę sprzętu w swojej karierze. Poza tym ma kolekcję butikowych i vintagowych wzmaków, z których czerpie inspiracje, podobnie jak kolejny mój ulubieniec – Brian Wampler.


Brian Wampler to gość, który zapoczątkował całą lawinę efektów butikowych. Nie był pierwszym gościem, którzy zaczęli modyfikować znane już konstrukcje (jak Keeley, czy AnalogMan), ale popełnił publikację internetową z opisanymi modyfikacjami wielu znanych efektów, z których korzystało wielu domorosłych wówczas jeszcze amatorów tego fachu. Brian opanował do perfekcji pakowanie wzmaków w kostki. Dopracowuje każdy efekt latami, które często poprzedzone są zakupem mnóstwa gratów w celu znalezienia tego jednego jedynego brzmienia, które chce osiągnąć. Jego ekipa (Travis i Max, wraz z Brianem) prowadzi cykliczne podcasty na tematy około-sprzętowe „Chasing Tone Podcast. Polecam gorąco!


Jeden z najmilszych gości na świecie - Joe z EQD
Dla wielu przygoda z efektami zaczyna się od fuzz’a. Ja lubię raczej czyste brzmienia, ale jest jedna firma, która wg mnie robi najlepsze przestery, choć nie tylko z tego są znani. Earthquaker Devices założone przez Jamiego Stillmana, byłego road managera the Black Keys. Jego doświadczenie potwierdza znajomość sprzętu i upodobań dość specyficznych brzmieniowo muzyków. Ale to co mnie ujęło w EQD to obsługa klienta. Oni pojawiają się na każdej imprezie gitarowo-muzycznej, które odbywają się w różnych zakątkach USA. Ich endorserem jest też Juan Alderete, basista Mars Volta. Można się z nim spotkać na prezentacjach efektów w różnych sklepach muzycznych. Chłopaki są zawsze bardzo sympatyczni i pomocni. Wytłumaczą działanie, pomogą dobrać graty do poszukiwanego brzmienia i także potrafią grać. Mają nawet firmowy band Relaxer.


Myślę że na dziś wystarczy. Już i tak zamęczyłem Was wystarczająco moimi zwierzeniami.


Ale ciąg dalszy nastąpi.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz